Zatrzymaj się w swoim lesie

Znajomy, który stroni od ludzi i mówiąc wprost od spontanu dziękował mi kiedyś kwiecistymi słowami, po tym, jak po nieco natrętnych namowach, wyciągnęłam go na spacer po mieście. Ile oporu wtedy pokonałam zdałam sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy po dłuższym już czasie znajomości zaobserwowałam jego ogromną potrzebę do bezruchu i powtarzalności. Powiedział wtedy – dziękuję, że mnie wyciągnęłaś. Następnym razem też się nie poddawaj za szybko, nawet gdybym protestował – muszę zrozumieć, że takie zmiany są dla mnie dobre i fajne. Znajomość toczy się swoim torem i jest ona jedyni pretekstem do rozważań na temat schematów i powtarzalności.

            O tym, że nawyki czy właśnie schematy są na co dzień potrzebne i pomocne możemy przekonać się na przykładzie małych dzieci. Ich rytm dnia opiera się na stałości i cykliczności, a to wspiera je w utrzymywaniu poczucia bezpieczeństwa niezbędnego do dalszego poznawania świata. Ba, poznawanie świata jest w zasadzie możliwe dzięki owej cykliczności – żyjemy według sezonowości, pór roku, usystematyzowanych liczników czasu i miar. Z wiekiem zmienność staje się jednak coraz bardziej potrzebna, aby urozmaicać świat przeżyć, różnicować i rozwijać. Pokonywanie kolejnych etapów życia w zmiennym natężeniu wspiera w nas korzystanie ze znanego versus poznawanie i elastycznego czerpanie z roztaczających się możliwości. Ową elastyczność można postrzegać jako stan – na tu i teraz lub jako cechę której posiadamy w różnych natężeniu, w zależności od nagromadzonych doświadczeń, ukształtowanej osobowości oraz wielu dużych i małych zmiennych, jakie składają się na ludzkie Ja.

            Do rozważań na temat schematów i utykania w powtarzalności skłoniła mnie, trwająca już nader długo sytuacja pandemii, która skurczyła możliwości doświadczania całkiem nawet niewielkiego do jeszcze mniejszego minimum. Myślę, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że każdy z nas w minionym roku przynajmniej kilka razy musiał zrezygnować z czegoś, co było wcześniej rutyną, odskocznią czy oczywistością. Od odwiedzin bliskich, przez udział w zajęciach sportowych, ćwiczeń na siłowni, pracy w zespole twarzą w twarz , zakupów przyjemnościowych, po zwykłe nawet spacery czy wypady do piaskownicy. Zaczęliśmy się kontrolować, ograniczać i osiadać w zminimalizowanej przestrzeni pełnej powtarzalności na większą skalę. Nie chcę nikogo przekonywać, jak ważna i bezpieczna jest nasza przestrzeń, w której od podłogi po sufit możemy pływać w sosie własnych przyzwyczajeń i komfortu, chciałabym natomiast zwrócić uwagę na fakt, że nawet najbardziej wygodne buty potrafią wywołać odciski. I znowu – po jakim czasie one się pojawią, jest kwestią indywidualną. Zachęcam, aby nie sprawdzać, ile nam do nich jeszcze brakuje, lecz działać – tym bardziej, jeśli się już pojawiły.

Zrób coś inaczej, wyjdź poza strefę przyzwyczajeń, które z niepewnością dodają otuchy i otulają znanym, ale też przytrzymują w blokującym bezruchu. Stwórz nową przestrzeń  – równie bezpieczna, ale w nowej odsłonie. Być może teraz właśnie, kiedy zmęczenie pandemią i kolejnymi lockdownami, obostrzeniami przynosi spadek nadziei, jest dobry moment na zmiany? Prawdopodobnie nie te milowe, ale te na wyciągnięcie ręki.

Zachęcam do najmniejszych – idź inną ścieżką w lesie, pij z innego kubki, połóż poduszkę i głowę ‘w nogach’. Urlop od pracy zdanej i szkoły online może wydawać się zbędnym luksusem, kiedy utkniemy w kołowrotku obowiązków i powinności. Kiedy jednak zastanowisz się nad relaksem na miarę dzisiejszych realiów, może okazać się, że jest tym, czego Tobie i Twoim bliskim potrzeba najbardziej. Odpoczynek od schematu, wyjście poza, wyjście do – na miarę możliwości.

            Możemy nazywać to hygge, ikigay czy sisu – ja nazywam to zatrzymaniem w swoim lesie i próbą odpowiedzi na pytania, na które w innym momencie mojej czasoprzestrzeni nie mam czasu i refleksji.

            Co do znajomego – on, jako człowiek na co dzień stroniący od ludzi i zgiełku, mało odczuwa ograniczenia pandemii. W jego lesie jednak też coś się zmieniło – zauważył, że jest mniej zgiełku, i ludzi jakby mniej. Teraz twierdzi, ze chyba zaczyna mu brakować ruchu, który nasza codzienność generuje. Ot zmiana, na miarę każdego z nas.

NW